W Polsce żyje 38 mln Polaków. Szacuje się, że poza terytorium Polski żyje ponad 20 milionów Polaków i osób polskiego pochodzenia. Tworzymy w świecie szóstą co do wielkości diasporę po Irlandczykach, Żydach, Ormianach, Albańczykach i Portugalczykach. Jest nas wszędzie pełno na każdym kontynencie żyją Polacy: W polsce mieszka około 40 milionów ludzi. Mężczyźni stanowią 32%, kobiety - 43%, a dzieci i młodzież do 19 lat 25% ludności . Pokaż to na diagramie prostokątnym . Podaj liczbę dzieci i młodzieży do lat 19 w Polsce. MA BYĆ TO DIAGRAMIE PROSTOKĄTNY [nie słupkowym] ZADANIE 2. W Niemczech jakieś 3/4 ludzi mieszka w wynajmowanych mieszkaniach, więc ciężko o jakąś sensowną analogię do sytuacji Polski. Ceny najmu gwałtownie wzrosły półtora roku temu, kiedy ludzie zaczęli wracać do metropolii po lockdownach i przez inwazję na Ukrainę doszedł do tego problem ulokowania ogromnej ilości uchodźców. W Polsce, w ciągu blisko 40 lat stosowania in vitro, urodziło się ponad 100 tysięcy dzieci - powiedziała. Przekazała, że Lewica popiera projekt tej ustawy. Zanim omówimy wysokość emerytur w Polsce, przyjrzyjmy się temu, jak liczna jest grupa osób uprawnionych do ich pobierania.Według przygotowanego przez GUS w 2020 roku raportu Emerytury i renty w 2019 roku (większość wpisu będzie opierać się właśnie na tym raporcie, okazyjnie cytując także inne źródła, do których linki umieściłem w tabeli powyżej), w Polsce żyło około 9 W Polsce jest około 2 milionów uchodźców z Ukrainy. 2023-03-28, 14:03 | aktualizacja 2023-03-28, 16:03. że w Polsce mieszka obecnie blisko 2 mln uchodźców ilEV. W świecie, w którym żyje ponad 7 miliardów ludzi, zrównoważony rozwój – o ile uda się go osiągnąć – będzie przypominał bardziej centrum Manhattanu niż wiejskie Vermont. David Owen, Green Metropolis: Why Living Smaller, Living Closer, and Driving Less Are the Keys to Sustainability Miasta nie kojarzą się ze zrównoważonym stylem życia. Widzimy tu korki, hałas, smog, a często również walające się gdzieniegdzie śmieci. Jednak zarówno naukowcy, jak i coraz większa liczba organizacji ekologicznych właśnie w dużych miastach widzi jedyną szansę na zbudowanie systemu, w którym rosnąca populacja ludzi będzie najmniejszym obciążeniem dla środowiska naturalnego. Jest co najmniej kilka powodów, dla których tak się dzieje. Miasta są bardziej wydajne Gdy mowa o indywidualnych wyborach związanych ze stylem życia, wybór miejsca zamieszkania może mieć największe znaczenie dla naszego impaktu środowiskowego. Do takich wniosków doszedł między innymi Edward Glaeser, profesor ekonomii na Uniwersytecie Harvarda oraz autor książki Triumph of the City[1]. Jego wyliczenia wskazują, że mieszkańcy dużych metropolii zużywają przeciętnie mniej surowców naturalnych i jednocześnie generują mniej dwutlenku węgla w stosunku do mieszkańców mniejszych miejscowości. I nie chodzi tu o to, że są lepszymi ludźmi. Po prostu gęsta siatka miejska sprawia, że łatwiej jest dostarczyć wiele usług, takich jak komunikacja miejska, a inne rozwiązania mogą być bardziej efektywne dzięki ekonomii skali. Ale decyzja o miejscu zamieszkania nie jest też jedyną decyzją, która wpływa na obniżanie śladu węglowego jednostki. Co ciekawe, mieszkanie w miastach sprzyja również podejmowaniu personalnych decyzji, które są dobre dla klimatu – takim jest chociażby redukcja spożycia mięsa, albo przejście na dietę całkowicie roślinną. Według badań przeprowadzonych przez Ibris na zlecenie Roślinniejemy, to właśnie w dużych miastach w Polsce największy odsetek osób już ogranicza lub planuje ograniczać ilość spożywanego mięsa – jest to aż 73,1 % mieszkańców[2]. Nawet jeśli niechęć do jedzenia mięsa jest bardziej kojarzona z wyborami dietetycznymi kobiet, to właśnie mieszkanie w dużym mieście, a nie płeć, mają większe znaczenie dla tego, że ktoś rezygnuje z wołowego burgera. Miasta generują więcej innowacji Nasze mierzenie się z kryzysem klimatycznym będzie najprawdopodobniej wymagało modyfikacji w obecnym stylu życia – od zmian w diecie po upowszechnianie się takich modeli jak cradle to cradle czy gospodarka cyrkularna. Samo ograniczanie zasobów jednak nie wystarczy – wiele problemów będzie wymagało rozwiązań, które obecnie po prostu nie istnieją. Świat potrzebuje większej ilości dobrych pomysłów i większej ilości ludzi, którzy pracują nad wygenerowaniem tych pomysłów. Okazuje się, że znaczący wpływ na poziom innowacyjności ma miejsce w którym ludzie mieszkają. I nie chodzi tu jedynie o poziom zamożności (chociaż miasta są też bardziej skuteczne w tworzeniu zamożności), ważnym czynnikiem jest samo duże zagęszczenie ludności. Taką tezę wysunął Matt Ridley, przekonując, że cała historia ludzkiego postępu i innowacyjności dzieje się tylko dzięki temu, że „idee uprawiają seks”[3]. Samotny geniusz jest mitem, zarówno w obszarze sztuki, jak i nauki. Najbardziej płodne były miasta, które były w stanie wytwarzać całe nurty czy sceny. Nowe pomysły były efektem spotkań, dyskusji, kolaboracji i wzajemnego zapożyczania. Ten efekt udało się też dość precyzyjnie zmierzyć. Luís M. A. Bettencourt i Geoffrey B. West przeprowadzili analizę ilości patentów na mieszkańca w zależności od wielkości miejsca zamieszkania[4]. To, że na duże miasta będzie przypadało więcej patentów, nie jest zaskakujące – w końcu mieszka tam więcej ludzi. Jednak zbadany efekt jest dużo silniejszy. „[J]eśli populacja miasta zostanie podwojona, czy to z 40 000 do 80 000, czy z czterech milionów do ośmiu milionów, to systematycznie obserwujemy średni wzrost o około 15% w takich miarach, jak płace i liczba patentów na mieszkańca. Jeśli osiem milionów ludzi mieszka w jednym mieście, ich produkcja gospodarcza będzie zazwyczaj o około 15% większa niż gdyby te same osiem milionów ludzi mieszkało w dwóch miastach o połowę mniejszych. Efekt ten nazywamy «skalowaniem superliniowym»: społeczno-ekonomiczne właściwości miast rosną szybciej, niż wynikałoby to z bezpośredniej (lub liniowej) zależności od liczby ludności[5]” – opisują efekty swojego badania w tekście dla „Scientific American” obaj badacze. Miasta tworzą więcej miejsca dla natury Zagęszczanie zbiorowisk ludzkich ma też kolejną zaletę – im więcej ludzi mieszka na gęsto zaludnionym terenie, tym więcej miejsca pozostaje na tereny zielone, które mogą faktycznie być nienaruszone przez człowieka. Przyspieszanie procesów urbanizacji daje więc szansę nie tylko na innowacyjność, ale również na odradzanie się natury. Jeżeli rozegramy to dobrze, w przyszłości może być więcej terenów zielonych niż jest teraz. Będzie się to działo nie tylko dzięki samemu przenoszeniu się ludzi do miast – co już następuje, ONZ przewiduje, że do 2050 roku 68% populacji świata będzie mieszkać w miastach[6], obecnie jest to 55% – sam proces urbanizacji jest też związany z obniżeniem wskaźnika dzietności[7]. Zdaniem Joe Walstona, wiceprezesa zarządu w Wildlife Conservation Society, urbanizacja jest największą nadzieją na to, że poprzez zmniejszanie presji na środowisko, zmniejszenie zużycia zasobów i dzietności per capita, coraz więcej zagrożonych gatunków zwierząt uda się przeprowadzić przez populacyjny efekt wąskiego gardła i sprawić, że będą one w przyszłości dużo bardziej liczne niż są teraz. Walston dodaje również, że stanie się to również dzięki decyzjom wyborców z dużych miast, którzy są tradycyjnie tą grupą, które nie tylko najliczniej głosuje za większą ochroną środowiska, ale również założyła większość organizacji pozarządowych chroniących przyrodę. Miasta pozwalają mieszkać mniej i bliżej oraz mniej jeździć samochodem „Live smaller, live closer, drive less” – zdaniem Davida Owena, autora książki Green Metropolis[8], te trzy zasady w największym stopniu przekładają się na zmniejszenie wpływu jednostki na środowisko. Mniejsze przestrzenie najzwyczajniej w świecie wymagają mniejszej ilości surowców i wymagają mniejszej ilości ogrzewania i chłodzenia przez cały rok, a większe zagęszczenie ludzi sprawia, że dużo łatwiej jest zrezygnować z samochodu na rzecz bardziej zrównoważonych rozwiązań. Te kroki są jednocześnie najłatwiejsze do zrealizowania na większą skalę tylko w warunkach miejskich, a nawet wielkomiejskich. Ekologiczne mieszkanie to nie dom na wsi, tylko kawalerka w bloku. Nawet jeśli zgodzimy się, że przenoszenie się do miast jest ważnym krokiem w procesie dbania o przyszłość planety, wyzwaniem będzie cały czas dbanie o to jak te miasta będą wyglądać. Powstawanie coraz większych miast może być nadzieją dla klimatu, natury i zwierząt. Musimy postarać się, żeby nie były one koszmarem dla mieszkających w nich ludzi. Aby wspierać innowacyjność i ograniczać emisje w przeliczeniu na mieszkańca ważne jest, by tkanka miejska była naprawdę zwarta. Rozlewanie się miast na przedmieścia (eksurbanizacja) nie jest w żadnym stopniu korzystna. Miasta przyszłości powinny ułatwiać poruszanie się pieszo i rowerem, mieć rozwiniętą sieć transportu miejskiego oraz dużo wspólnej przestrzeni, która ułatwia wymianę pomysłów i współpracę. Miasta są naszą przyszłością, więc warto już dzisiaj zabrać się do pracy nad tym, jak będą działać. [1] Triumph of the City: How Our Greatest Invention Makes Us Richer, Smarter, Greener, Healthier, and Happier, Edward Glaeser, Penguin Books, 2012 [2] IBRIS: Prawie 60% Polaków deklaruje ograniczenie spożycia mięsa, Maciej Otrębski, [3] When ideas have sex, Matt Ridley, TEDx, [4] Growth, innovation, scaling, and the pace of life in cities, Luís M. A. Bettencourt, José Lobo, Dirk Helbing, Christian Kühnert, Geoffrey B. West [5] Bigger Cities Do More with Less, Luís M. A. Bettencourt and Geoffrey B. West, “Scientific American” Vol. 305, No. 3, September 2011 [6] “68% of the world population projected to live in urban areas by 2050, says UN”, UN, [7] Urbanization and fertility decline: Cashing in on Structural Change, George Martine, José Eustáquio Alves, Suzana Cavenaghi, [8] Green Metropolis: Why Living Smaller, Living Closer, and Driving Less Are the Keys to Sustainability, David Owen, Riverhead, 2009. Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: Sobota, 16 października 2021 (20:32) Aktualizacja: Sobota, 16 października 2021 (21:20) 60 proc. Polaków mieszka w miastach. To przede wszystkim do tych osób zespół doradczy do spraw kryzysu klimatycznego Polskiej Akademii Nauk zaadresował najnowszy komunikat. Dotyczy on dramatycznych skutków zmian klimatu, które już dotykają polskie miasta. Zawiera także rady, jak możemy im przeciwdziałać. Z najnowszego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu działającego przy Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) wynika, że obserwowane obecnie zmiany klimatu są wynikiem działalności ludzkiej. W ostatnim dziesięcioleciu (2011-2020) globalna temperatura powierzchni Ziemi była około 1,1 st. C wyższa niż w okresie przedprzemysłowym (1850-1900). W opublikowanym na początku października komunikacie zespołu doradczego ds. kryzysu klimatycznego Polskiej Akademii Nauk badacze podkreślają, że w kontekście globalnego ocieplenia kluczowe znaczenie mają miasta. Funkcjonowanie miast w obliczu zmian klimatu to temat, który dotyczy znacznej część ludzi. Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk wskazują, że tylko w Europie mieszkańcy miast stanowią już ponad 74 proc. populacji, w Polsce jest to 60 proc. Według prognoz Organizacji Narodów Zjednoczonych, w 2050 roku 68 proc. ludności świata będzie mieszkać w miastach. Miejsca tego typu, zajmując jedynie 3 proc. powierzchni Ziemi, odpowiadają za 60-70 proc. zużycia energii i 75 proc. emisji związków węgla. Naukowcy nazywają miasta "gorącymi punktami" na mapie emisji gazów cieplarnianych. Polska Akademia Nauk wskazuje, że problem roli miast w zmianach klimatu należy rozumieć na dwa sposoby: miasta przyczyniają się do nasilania zmian klimatu, miasta to "obszary wyjątkowo wrażliwe na skutki zmian klimatu". Szczególnie niebezpieczne są, według badaczy, ekstremalne zjawiska pogodowe, które w polskich miastach występują coraz częściej. To np. fale upałów, ulewne deszcze, gwałtowne burze, czy też huraganowe wiatry. Mogą one powodować straty materialne, ale i zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi. "W perspektywie długookresowej mogą one (ekstremalne zjawiska pogodowe - przyp. red.) trwale destabilizować funkcjonowanie miast i ich otoczenia oraz wpływać na sytuację geopolityczną, prowadząc np. do przerw w ciągłości dostaw energii, żywności i wody, zmian w funkcjonowaniu ekosystemów oraz epidemii wywołanych ekspansją wektorów chorób" - czytamy w komunikacie PAN. Według prognoz, już w 2040 roku możemy notować co najmniej dwa razy więcej przypadków śmierci na skutek fal upałów. "Po 2040 r., ze względu na 6-krotne zwiększenie liczby 5-dniowych fal upałów, śmiertelność wzrośnie nawet ponad 225 proc. w odniesieniu do sytuacji obecnej" - czytamy w komunikacie. Naukowcy przypominają także o tzw. wyspach ciepła, które przyczyniają się do wzmocnienia ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak powodzie błyskawiczne, niosące za sobą katastrofalne skutki. "Powszechne w polskich miastach, konwencjonalne podejście do zarządzania wodami opadowymi poprzez systemy kanalizacji deszczowej i ogólnospławnej nie rozwiązuje tego problemu, a często go pogłębia. Już gwałtowne opady powyżej 30 mm powodują przeciążenia zbiorczych systemów kanalizacyjnych, które nie były projektowane z uwzględnieniem tak dużej wielkości i intensywności opadów. Tymczasem coraz częściej obserwujemy opady dobowe przekraczające średni opad miesięczny, czyli 50 mm i więcej. Ta tendencja będzie się nasilać" - wskazują badacze. Zespół działający przy Polskiej Akademii Nauk w komunikacie opisał także działania, które należy podjąć, aby ograniczyć negatywne skutki zmian klimatu. Zdaniem naukowców, w miastach powinno się tworzyć błękitno-zieloną infrastrukturę, czyli pełną roślinności i zbiorników wodnych. Ważne jest także stosowanie standardów zabudowy i infrastruktury odpornej na zagrożenia, opracowanie planów zarządzania kryzysowego (w tym planów zarządzania spływami burzowymi), jak również edukacja. Prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Jerzy Duszyński powołał w kwietniu 2020 r. zespół doradczy ds. kryzysu klimatycznego. Grupa 16 ekspertów, reprezentujących różne dziedziny wiedzy, formułuje rekomendacje odnośnie osiągnięcia przez nasz kraj neutralności klimatycznej. Pracami zespołu kieruje prof. Szymon Malinowski (Instytut Geofizyki, Uniwersytet Warszawski), członek PAN, fizyk atmosfery i współtwórca portalu informacyjnego "Nauka o klimacie". Włodzimierz Knap Demografia. Za Mieszka było nas około 1 miliona. Przed II wojną byliśmy 35-milionowym państwem. Dziś w kraju mieszka nas niewiele więcej. Wysoki przyrost naturalny uratował przyszłość Polski w okresie zaborów. O potencjale każdego państwa wiele mówiła i mówi jego sytuacja demograficzna. Gdy Mieszko I i jego syn Bolesław, zwany Chrobrym, wchodzili w świat cywilizacji chrześcijaństwa łacińskiego, ich państwo mogło stosunkowo niewiele, bo demografia mocno je ograniczała. Chlubimy się zasadnie, że Piastowie, zwłaszcza Chrobry i Krzywousty, wygrywali bitwy z Niemcami. Trudno jednak we fragmentach książek opisujących relacje polsko-niemieckie we wczesnym średniowieczu znaleźć informację mówiącą, że państwo pierwszych Piastów liczyło ok. 1 mln mieszkańców. Państwo zaś Ludolfingów (dynastii panującej w Rzeszy od 911 do 1024 r.) było 5-6-krotnie większe, a pod swoją władzą miało dodatkowo 7-milionowe Królestwo Italii. Ludna była Francja. Na przełomie I i II millenium pod rządami tamtejszych królów znajdowało się 9 mln osób (dzisiejsza Wielka Brytania miała wtedy 2,5 mln). Demografia miała swój udział w tym, że choć Niemcy miały status cesarstwa, ze sporów z Francją najczęściej wychodziły ze stratami terytorialnymi. Ostrożnie do danych Około roku 1000 w całej Europie mieszkało ok. 39 mln osób. Koniecznie jednak trzeba uświadomić sobie, że ogólnopaństwowe spisy ludności zaczęto przeprowadzać w Europie dopiero na przełomie XVIII i XIX w., ale były one mocno niedokładne. Dopiero późniejsze o 100 lat dane spisowe, co podkreślała prof. Irena Gieysztorowa, zasługują na większe zaufanie. Oznacza to, że do wszelkich danych liczbowych należy podchodzić z ostrożnością. Ale warto też wiedzieć, że historycy starają się możliwie najdokładniej ustalać liczbę mieszkańców, spierając się ze sobą o liczby. W liczebności siła? Na politykę Kazimierza Wielkiego, zwłaszcza na oddanie Śląska Czechom czy pogodzenie się z faktem, że w rękach Krzyżaków znajdowało się Pomorze i Kujawy, należy patrzeć, pamiętając o tym, że jego monarchia miała 2 mln ludzi, gdy Rzesza niemiecka razem z Czechami 10 mln. W połowie XIV w. Francja była 15-milionowym państwem, Włochy miały 8 mln, Anglia 3 mln, a Rosja 12 mln). Europa w sumie w połowie XIV w. liczyła 75 mln ludzi (w niektórych regionach z powodu przeludnienia wystąpiły klęski głodu, bo produkcja rolna nie nadążała za wzrostem ludności). Ale wiek później, w połowie XV stulecia, „czarna śmierć” doprowadziła do tego, że Europejczyków było tylko 50 mln. Szlachta mniej liczna Kiedy zaś na początku XVII w. Rzeczpospolita miała status mocarstwa, była krajem ludniejszym niż Niemcy (11 mln wobec 10 mln) czy Wielka Brytania (6,5 mln), niemal równie licznym jak Włochy (12 mln), goniącym Francję (18 mln) i Rosję (niespełna 17 mln). Między XVI a XVIII stuleciem szlachta stanowiła, według najnowszych badań, ok. 6 proc. ludności Korony (23 proc. na Mazowszu, jeszcze większy odsetek stanowiła na Kaszubach, ale w Małopolsce, Wielkopolsce, Prusach Królewskich i województwach ukrainnych przyłączonych do Korony w 1569 r. od 3 do 5 proc.). Prof. Mariusz Markiewicz, znakomity znawca epoki nowożytnej z UJ, podkreśla, że tak spory odsetek społeczeństwa należący do stanu szlacheckiego był ewenementem w Europie. Porównywalna liczba szlachty zamieszkiwała tylko Hiszpanię i Węgry. Chłopów najwięcej W czasach nowożytnych (XVI--XVIII w.) ludność miejska stanowiła od 23 do 26 proc. populacji Rzeczypospolitej. Połowę „miastowych” stanowili Żydzi, a w miastach na wschodzie RP nawet ponad 70 proc. Między XVI a XVIII w. nie było zresztą kraju, w którym mieszkałoby tak wielu Żydów jak w I RP. W XVI w. tworzyli 150--tysięczną mniejszość (Szkotów było 37 tys., Ormian - 15 tys., Karaimów - 4 tys.). W 1764 r. Żydów w RP było prawie 600 tys. (258 tys. w dzielnicach ukraińskich, 160 tys. na Litwie, 100 tys. w Małopolsce, 43 tys. w Wielkopolsce). Przed wybuchem II wojny światowej 3,2 mln. Ale zdecydowanie przeważali chłopi. W epoce nowożytnej było ich niemal 70 proc. w Małopolsce i Wielkopolsce, 62 proc. na Mazowszu. Duchowieństwo pod koniec XVI w. liczyło na terenie Korony 5,7 tys. (2,7 tys. w Wielkopolsce, 2,1 tys. w Małopolsce, 0,9 tys. na Mazowszu). Darwinizm narodowy Być może w 1918 r. nie powstałaby Polska, a jeśli już, to znacznie mniejsza i słabsza, gdyby nie to, że w czasie zaborów przyrost naturalny wśród Polaków był niesamowity, mimo dość częstych, szczególnie w Galicji, potwornych klęsk naturalnych. I tak np. w 1913 r. przyrost naturalny we Francji wynosił 0,9 promila, Anglii - 10 promili, Niemiec - 13, ziem czeskich, węgierskich i słowackich od 8 do 11 promili. W przypadku Królestwa Polskiego przyrost sięgał 17,3 promili, Pomorza Gdańskiego i Wielkiego Księstwa Poznańskiego -ponad 18, a Galicji - 14,4. Liczba ludności Królestwa Polskiego, Galicji i ziem zaboru pruskiego między 1820 a 1911 r. wzrosła z 10 mln do ponad 26 mln. W tym okresie Francuzów przybyło 9 mln (z 30,5 do 39,6 mln), Brytyjczyków z 14 do 40,8 mln, Włochów z 19 do 34,7 mln, Hiszpanów z 11,2 do 19,8 mln. Tylko Niemców przybywało szybciej: z 27 do 65 mln. Tempo utrzymane Szybko rosła też Polska w okresie II RP. W rekordowym 1925 r. przyrost wynosił prawie 19 promili, a w najsłabszym 1938 r. - niemal 11 promili. Dzięki temu z niecałych 27 mln na progu odzyskanej niepodległości staliśmy się ponad 35-mln państwem przed wybuchem wojny. Dla porównania od trzech lat mamy przyrost ujemny, a od dwóch dekad nigdy nie był wyższy niż 0,9 promila. Najpewniej nie ma większego zagrożenia dla przyszłości naszego kraju (nie licząc wojny i wielkich klęsk naturalnych) niż demografia. Polska, jak wiadomo, potężnie wyludnia się. W połowie XXI stulecia może nas być niecałe 30 mln. Dramat demograficzny mielibyśmy już dzisiaj, gdyby nie czasy tzw. Polski Ludowej. Między 1946 a 1959 r. przyrost wynosił od 16,1 do 19,5 promila! Od 1960 do 1988 r.: od 6 do 15 promili. Z 23,6-milionowego kraju w 1946 r. pod koniec PRL w Polsce mieszkało 38 mln osób, mimo że ok. 1,2 mln Polaków wyjechało z kraju po 1956 r. Za Gomułki był remis Jak w I, tak i w II RP ludność wiejska wyraźnie przeważała nad miejską (75 do 25 proc.). Proces przechodzenia ze wsi do miast w międzywojniu przebiegał wolno. Inaczej było w PRL. Pod koniec lat 60. był swego rodzaju remis. Gdy komunizm upadał, w miastach było 60 proc. ludności, na wsiach 40 proc. I tak jest do dziś. Miasta polskie i obce - Trudno ustalić wielkość miast przedlokacyjnych - podkreśla prof. Henryk Samsonowicz, wybitny mediewista. - Ani granice ich nie są pewne, ani źródła wystarczające do dokonania przybliżonego szacunku. Prof. Samsonowicz, powołując się na badania kolegów po fachu, podaje, że w X i XI w. Gniezno liczyło co najmniej 5 tys. mieszkańców, Poznań 4 tys., gród i podgrodzie we Wrocławiu ponad 1000, Opole 600-800. Szczecin w I połowie XIII w. miał 3 tys. mieszkańców, ale najludniejszy był Wolin, może nawet 10-tysięczny. Kraków za Bolesława Krzywoustego był miastem 4-tysięcznym, podobnie jak Wrocław, Kołobrzeg i Gniezno. Od tysiąca do 3 tys. mieszkańców za Krzywoustego miały Sandomierz, Przemyśl, Poznań, Opole, Legnica, Płock, Włocławek. Pod koniec XIII w. ludność miejska w Europie stanowiła niemal 10-proc. populację. Największe były Paryż i Mediolan (po ok. 200 tys.). Ponad 100 tys. liczyły Wenecja, Florencja, Genua. Nieco mniej Rzym, Londyn, Neapol. Wrocław pod koniec XIV w. miał 21 tys. Profesorowie Jan Małecki i Zdzisław Noga, znawcy dziejów Krakowa, liczbę jego mieszkańców w początkach panowania Kazimierza Wielkiego (ok. 1340 r.) szacują na 18 tys., łącznie z Kazimierzem i Kleparzem. Według prof. Józefa Mitkowskiego, w XIV w. w samym Krakowie mieszkało 5 tys. ludności polskiej, 3,5 tys. niemieckiej, blisko 1 tys. żydowskiej, 0,5 tys. węgierskiej. W pierwszej połowie XVI w. Kraków liczył 30 tys., ale wielka zaraza w 1543 r. zabiła około połowę jego ludności. Dopiero prawie trzy wieki później Kraków będzie równie duży. W pierwszej połowie XVII w. zdecydowanie najwięcej mieszkańców miał Gdańsk (64 tys.) dzięki koniunkturze gospodarczej (jego budżet był wtedy 20-krotnie większy niż państwa polskiego); jej osłabienie i wojny spowodowały, że na początku XIX w. ludność Gdańska liczyła tylko 35 tys. Między drugą połową XVI wieku a pierwszą XVII w Europie najwięcej osób mieszkało w Paryżu i Neapolu (po 200 tys.). Niewiele mniej ludny był Londyn, Mediolan, Wenecja, a około 120-150 tys. osób mieszkało w Rzymie, Amsterdamie, Lizbonie, Antwerpii. Moskwa była miastem 60-tys., a Praga i Wiedeń liczyły po ok. 50 tys., podobnie jak największe miasta niemieckie: Hamburg, Norymberga i Kolonia. Około roku 1800 Londyn był zdecydowanie największy. Przekroczył milion mieszkańców, gdy drugi co do wielkości Paryż 600 tys. Inne wielkie ówczesne miasta to: Neapol (426 tys.), Moskwa (400), Wiedeń (240), Amsterdam (220). Warszawa przed powstaniem kościuszkowskim (1794 r.) była 125-tys. miastem, ale w 1800 r. tylko 60-tys. W 1900 r. liczyła 700 tys., ćwierć wieku później przekroczyła milion. Przed wybuchem II wojny zamieszkiwało ją 1,3 mln osób. Po jej zakończeniu stolica liczyła 422 tys. Ponownie milionowym miastem została w 1955 r. Fenomenem jest Łódź. W 1815 r. liczyła 331 mieszkańców. W 1915 r. 600 tys., czyli zwiększyła się 1813-krotnie! I wojna światowa zniszczyła miasto. Łódź skurczyła się w 1918 r. do 340 tys. Potem znów rosła, z wyjątkiem okresu II wojny światowej. W 1989 r. Łódź miała 852 tys. mieszkańców, a teraz najpewniej nie ma nawet 700 tys. Ciekawy jest przypadek Wrocławia. Przed II wojną światową (należał do Niemiec) liczył 630 tys. osób. W końcu maja 1945 r. - 202 tys. (2 tys. Polaków). W lutym 1946 r. Polaków było już 57 tys., w tym 27 tys. przesiedlonych z Kresów. Dziś Wrocław jest miastem identycznej wielkości co przedwojenny. Wyznania W 1913 r. w Królestwie Polskim trzy czwarte stanowili katolicy, 15 proc. żydzi, 6 proc. ewangelicy, 4 proc. prawosławni. W zaborze pruskim w 1910 r. dwie trzecie stanowili katolicy, a 31 proc. ewangelicy. W Galicji (1910 r.) katolicy i grekokatolicy byli podobnie liczni (46 do 42 proc.). W 1931 r. 65 proc. było katolików, 10 proc. grekokatolików, 11 proc. prawosławnych, 10 proc. żydów, 3 proc. ewangelików. Najwięcej katolików mieszkało w woj. kieleckim, warszawskim, poznańskim, pomorskim, śląskim, krakowskim (od 88 do 92 proc.). Grekokatolików - w woj. stanisławowskim (73 proc., choć w miastach tego województwa stanowili 33-proc. grupę). Na Wołyniu i Polesiu przeważali prawosławni (70 i 75 proc.). W miastach woj. wołyńskiego i polskiego wyznawcy religii mojżeszowej stanowili połowę mieszkańców. W Warszawie, Łodzi, Lwowie, Wilnie i Krakowie od 26 do 35 proc. W Poznaniu - 0,8 proc. polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński niemiecki Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Jedynie 30 mln ludzi mieszka na wschodnich obszarach. Lediglich 30 Million Menschen leben in den östlichen Gebieten. Blisko cztery miliony ludzi mieszka w Nowej Zelandii. Ale większość ludzi mieszka w tych domach. Poniżej dwóch milionów ludzi mieszka w Namibii. Więcej ludzi mieszka dwóch lub więcej wirtualne życie. Ile ludzi mieszka w Kolorado Springs? Wiesz, ilu ludzi mieszka w Berlinie? Ile ludzi mieszka w Unii Europejskiej? Coraz więcej ludzi mieszka w miastach - Uponor zapewnia im odpowiednią jakość życia Immer mehr Menschen leben in Städten - Uponor sorgt für ihre Lebensqualität Ponad 160 milionów ludzi mieszka w dorzeczu Dunaju a około 75 milionów - w regionach położonych bezpośrednio wzdłuż rzeki. Mehr als 160 Millionen Menschen leben im Donaubecken und circa 75 Millionen in den Gebieten unmittelbar entlang des Flusses. Około 500 milionów ludzi mieszka na tyle blisko aktywnego wulkanu, że w przypadku większej erupcji mogą oni być narażeni na poważne szkody zdrowotne i materialne. Rund 500 Millionen Menschen leben in der Nähe von aktiven Vulkanen und wären im Falle eines Ausbruchs erheblich körperlich oder wirtschaftlich betroffen. 5 tysięcy ludzi mieszka w pierwszej ekologicznej dzielnicy we Freiburgu, w Niemczech. Menschen leben im ersten nachhaltigen Stadtteil der Welt in Freiburg. Taka praktyka jest popularna w całej Europie - ponad 600000 ludzi mieszka w jednym państwie europejskim, a pracuje w innym. Dieses Modell ist in Europa weit verbreitet; über 600000 Menschen leben in einem europäischen Land und arbeiten in einem anderen. lle ludzi mieszka w mieście? Ilu ludzi mieszka we Włoszech? Wielu ludzi mieszka w mniejszych domach niż dotąd. Mary, viele Leute leben in kleineren Häusern als früher. Pierwszy raz w historii, więcej ludzi mieszka w miejskich niż wiejskich środowiskach. Zum ersten Mal in der Geschichte leben mehr Menschen in städtischen als in ländlichen Gebieten. Dzisiaj 2000 ludzi mieszka w 300 domach na tym pięknym osiedlu. Heute leben Menschen in 300 Häusern in dieser schönen Gemeinde. Im więcej ludzi mieszka w mieszkaniu, tym szerszy staje się korytarz. Je mehr Menschen in einer Wohnung leben, desto breiter wird der Flur. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 59. Pasujących: 59. Czas odpowiedzi: 101 ms. 16 sty 18 09:45 Ten tekst przeczytasz w mniej niż minutę Na całym świecie w miastach mieszka 3,5 miliarda ludzi. W najludniejszym z nich - Tokio - jest tyle mieszkańców, ile żyje w całej Polsce! 38 milionów tokijczyków i tokijek zaludnia stolicę Japonii. Foto: Shutterstock Najludniejsze miasto świata. Mieszka w nim tyle samo ludzi, co w całej Polsce Jednak, jak donosi TVN24BiS, według prognoz do 2050 roku wiele może się zmienić w rankingu najludniejszych miast świata. Według najnowszych badań Uniwersytetu w Toronto za ok. 30 lat miastem z najliczniejszą populacją na świecie będzie Mumbaj w Indiach. Według naukowców, będzie tam mieszkać 42 miliony ludzi. Na podium znajdzie się również indyjskie New Delhi i bangladeska Dhaka - donosi TVN24BiS. Chcesz być na bieżąco z najważniejszymi informacjami dnia? Polub Onet Wiadomości na Facebooku! Data utworzenia: 16 stycznia 2018 09:45 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.

w polsce mieszka około 40 milionów ludzi